inawera napisał(a):
Relacje ze ślubu kościelnego i wesela zda user "daro"
Upoważniony przez Irka, chyba mogę oficjalnie napisać parę słów.
Relacja door-to-door okiem gościa z małopolski:
Do Turki wyjechaliśmy już w piątek, bite pięć godzin jazdy
, gdyby nie klimatyzacja z powodzeniem moglibyśmy pewnie grać rolę gorącego dania na przyjęciu weselnym
Krotkie przywitanie z Irkiem, Zosią i Antkiem i do hotelu. Uff... klimatyzowane pokoje, można by w ogóle nie wychodzić na zewnątrz gdzie tak na oko jakieś minimum 35 stopni, goście z Hiszpani, przyzwyczajeni chyba do wyższych temperatur z biedą wytrzymywali upał.
W sobotę rano śniadanko, w garnitur, zapas zasilania i liquidów w kieszeń (pisze o sobie bo jeśli chodzi o dziewczyny to przygotowania miały bardziej skomplikowany charakter) i podstawionym autobusem do Bazyliki w Lublinie gdzie miała odbyć się ceremonia zaślubin Gabrysi i Bartka.
Piękny kościół, pełen ludzi, przyjemny chłód, można było choć na chwilę założyć pełne umundurowanie
z naciskiem „na chwilę” bo to jedyny moment gdzie można było wystąpić w marynarce
Tradycyjna Msza Św. Podczas której Państwo Młodzi (Gabrysia w pięknej białej sukni, Bartek w granatowym garniturze) złożyli sobie przysięgę przed Bogiem. Slużba liturgiczna w większości złożona z zaproszonych gości.
Po zakończonej mszy, żegnani organowo-skrzypcową arią wyszliśmy na zewnątrz ustawiając się w kolejce do Państwa Młodych aby złożyć życzenia. (przy okazji poznaliśmy się bliżej z pięknym lubelskim słoneczkiem
, wyrażenia „gorące przyjęcie” czy „gorąca atmosfera” nabrały znaczenia nie tylko z powodu tej podniosłej uroczystości
Spod kościoła autobusem pojechaliśmy do Hotelu Korona, gdzie miało odbyć się przyjęcie weselne. Przed wejściem tradycyjne przywitanie Pary Młodej przez rodziców i pośród szybujących w niebo balonów z szampanem w ręce weszliśmy na salę. Pośród suto zastawionych stołów czekały na nas oznaczone miejsca z karteczkami wbitymi w zapakowane ciasteczko z wróżbą (mam podobno coś wygrać, nawet numery były podane) Dla dzieci przygotowane były atrakcje w osobnej sali.
Zabawę rozpoczął tradycyjnie pierwszy taniec w wykonaniu Gabrysi i Bartka i od tej pory parkiet był już cały czas pełen, z przerwami oczywiście na gorące posiłki. Nie ma się co dziwić, bo kapela zawodowa
, wierzcie mi bo trochę się na tym znam, żal byłoby siedzieć przy stolikach jak grali. Choć sala klimatyzowana to na parkiecie wypociłem pewnie jakieś pół beczki wody
Przy stołach siedziało się tylko w przerwach na posiłek i uzupełnienie płynów (wszelkiego rodzaju
) Tony pysznego jedzenia, niektóre bardzo widowiskowo podane, jak płonąca szynka przy dźwiękach melodii z Janosika czy tort. I jeszcze dwa magiczne miejsca gdzie podchodziło się i brało co dusza zapragnie, jedno z łakociami, ciastami, owocami i fontanną z płynną czekoladą - mmniami, drugie z mięsiwami, swojskimi wyrobami (dla koneserów też w płynie:)) i znanymi niektórym z Kazimierza nalewkami w karafkach.
Przednia zabawa trwała do białego rana a dokładniej do 3-4 nad ranem kiedy to powoli goście zaczęli się rozjeżdżać różnymi środkami transportu, my busem do hotelu.
Kilka godzin snu i pobudka
, odświeżyć się, zjeść śniadanko i o 14 na poprawiny w ogrodach Hotelu Korona. Na świeżym powietrzu (słońce trochę spuściło z tonu więc było przyjemnie), pod parasolami czy też w altance, przy grilu, przekąskach i zimnym piwku balowaliśmy do 10 w nocy.
W poniedziałek rano pakowanie, śniadanko, poza planem pojechaliśmy jeszcze z Irkiem „odebrać” robotę górali i po pożegnaniu wyjazd w drogę powrotną do „rzeczywistości”
Wybawiliśmy się za wszystkie czasy, za co jeszcze raz chcemy serdecznie podziękować.
Jeśli chodzi o zdjęcia to myslę że za zgodą zainteresowanych Irek wstawi tu kilka profesjonalnych bo byliśmy obserwowani i z ziemi i z powietrza