Hiszpania dzień kolejny.
Muzyka monotematyczna, droga równa, prosta, szybka.
Guadelupe.Tutaj już moja miała dosyć jazdy.
Najciekawiej było zakręcić w prawo. Ale po Kadyksie wprawę miałem. Auto nie porysowane.
Co dzisiaj robiła "kopara"?
Opadała!!!
Pierwszy raz opadła jak zobaczyliśmy klasztor.
Drugi raz opadła jak zobaczyliśmy pokój.
Potem to już opadała coraz częściej.
Zwiedzaliśmy muzeum - nie dotykać, nie robić zdjęć, nie kręcić filmów.
Gdy przewodnik przekazał nas jednemu z mnichów - kopara opadła zupełnie.
Dziwię się że mam nie porysowaną brodę o posadzkę.
Wnętrze Bazyliki Esperanza Macarena które pokazywałem wcześniej to nic.
Wnętrza które pokazał nam zakonnik to CUDO.
W pewnym momencie wprowadził nas do małego pomieszczenia i zaczął coś obracać.
STANĘLIŚMY TWARZĄ W TWARZ Z FIGURĄ MATKI BOŻEJ.
Zatkało "do czwartej potęgi".
Gardło ścisnęło.
Takich przeżyć do końca swoich dni nie zapomni się.
Niestety zdjęć nie można robić.
Mam w aparacie opcje cichej migawki, ale kraść zdjęcia w takim miejscu to...................... .
Wieczorem poszliśmy z Zosią ma Mszę Św.
Fajna, szybka.
Na koniec rodzice przed ołtarz przyprowadzili dzieci z kwiatami dla Matki Bożej.
Dzieci dawały kwiaty, ksiądz cukierki, ale ta mała w kraciastej sukience nie chciała cukierków.
Kwiatów oddać też nie chciała.
Było wesoło.
Z laptopa słychać "Sugar" Sasi.
Kopara znowu opadła.
Jutro 600 km do Benidormu.
Bez relacji.
Pozdrawiamy gorąco.
Zosia i Irek.